Telewizja czechowice.tv
- 15 stycznia 2022
- wyświetleń: 2370
[WYWIAD] Dzieci i młodzież wołają o pomoc! Jakie mają problemy?
Fundacja Błękitny Krzyż od 2021 roku prowadzi poradnie psychologiczne dla dzieci i młodzieży. Czas ten zbiegł się z okresem pandemicznej izolacji. Odnotowano wówczas bardzo wiele przypadków związanych z uzależnieniem od wirtualnej rzeczywistości, co prowadziło do innych kłopotów w życiu dzieci i nastolatków. W Czechowicach-Dziedzicach fundacja prowadzi Miejski Ośrodek Terapii Uzależnień. Porozmawialiśmy z dyrektorem organizacji - Romanem Wojnarem - o problemach, z jakimi młodzi ludzie przychodzili w ostatnich miesiącach do gabinetu terapeutów. W rozmowie z naszym portalem naświetlił on skalę nadużywania nowych technologii i spektrum problemów, z którymi te uzależnienia się wiążą.
Ministerstwo Zdrowia rozpoczyna pilotażowy program oddziaływań terapeutycznych, skierowanych do dzieci i młodzieży problemowo korzystających z nowych technologii cyfrowych oraz ich rodzin. Rozporządzenie w tej sprawie zostało opublikowane w grudniu ubiegłego roku Dzienniku Ustaw, a sam pilotaż będzie realizowany od stycznia 2022 roku. Fundacja Błękitny Krzyż, która prowadzi w Pszczynie i jeszcze kilku innych miejscowościach na Śląsku poradnie terapii uzależnień, została wytypowana jako jedna z 10 placówek w całej Polsce (i jako jedyna w naszym regionie) do realizacji tego zadania. Od 17 stycznia rusza w Pszczynie poradnia uzależnień behawioralnych gdyż, problem ten wśród dzieci i nastolatków jest poważny.
O problemach związanych z funkcjonowaniem w wirtualnej rzeczywistości, o tym, skąd one się biorą oraz o innych kłopotach zdrowia psychicznego młodych ludzi, wynikających między innymi z izolacji w czasie pandemii, rozmawiamy z dyrektorem Fundacji, lekarzem Romanem Wojnarem.
Jakie były problemy młodych ludzi, z którymi spotykał się pan w swoim gabinecie? Które z nich były najczęstsze?
Roman Wojnar: Można wyróżnić kilka obszarów zaburzeń, którymi zajmujemy się w naszej pracy ambulatoryjnej. Szczególnie na początku przychodzili rodzice, którzy byli świadomi, że ich dzieci czują się źle, albo wiedzieli, jakie mają deficyty - np. zespół Aspergera. Ci rodzice chcieli szukać u nas kolejnej oferty pomocy dla swoich dzieci. Przychodziły też osoby z dziećmi z lekkimi niedorozwojem. Dzięki naszej działalności reklamowej w szkołach, przychodzili również rodzice, którzy dowiedzieli się, że można skorzystać z pomocy w różnych problemach szkolnych, jak również w przypadku trudności interpersonalnych, związanych z rozwojem dzieci.
Głównie przychodzili do nas pacjenci w wieku 8-18 lat. Na przykład tacy, którzy w szkole zaczęli sobie gorzej radzić. Wśród nich było wiele osób, którym wcześniej szło lepiej. Tu warto podkreślić, że pogorszenie wyników w nauce często jest związane z procesem rozwojowym i w tym przypadku kontakt z terapeutą jest jak najbardziej wskazany.
Trzecią grupą, która nas odwiedziła były dzieci, które mają inklinację do nadużywania nowych technologii - komputera, lub częściej smartfona. Wykazywały one cechy uzależnienia od technologii. A to najczęściej było objawem różnych problemów, z którymi się mierzyły - były to albo problemy rodzinne, albo trudności w szkole, albo psychologiczno-psychiatryczne trudności dziecka. Ta grupa to 20-30 procent całej populacji - dotyczy to dzieci szkolnych w wieku od 8 lat - tyle lat miał nasz najmłodszy pacjent.
To właśnie wśród dzieci uzależnionych od cyfrowych technologii najbardziej widać, że są u nich ogromne deficyty funkcji rodzinnych. W ich przypadku na płaszczyźnie terapeutycznej trzeba pracować nad systemem rodzinnym - chodzi o pomoc terapeutyczną we wzmocnieniu systemu rodzinnego. Bez elementu terapii rodzin tutaj się nie da pracować. Sposób zależy od tego, czy np.: jest pełna rodzina, ale w konflikcie, czy jest niepełna rodzina. Różne elementy są brane pod uwagę.
Jakie uzależnienia występują częściej w czasie pandemii, a które stały się rzadsze?
Jeśli chodzi o narkotyki, to czasowo pogorszyła się w pandemii dystrybucja środków odurzających. To z punktu widzenia zdrowotnego jest korzystnym zjawiskiem. Nie znaczy to jednak, że problemu nie ma. Na plan pierwszy wysuwają się właśnie uzależnienia związane z nowymi technologiami i przewidujemy że będzie tak co najmniej przez najbliższe 2-3 lata. Kiedy zaczniemy realizować nasz projekt terapii uzależnień behawioralnych, to za rok będziemy mieli bardzo szczegółowe dane na temat tego, ile jest takich przypadków, podobnych do tych, które wymieniłem. To, że takie poradnie leczenia uzależnień behawioralnych powstaną z inicjatywy Ministerstwa Zdrowia pokazuje, że pandemia znacznie uwypukliła czy też zobrazowała problemy związane ze zjawiskami pomiędzy światem rzeczywistym a światem wirtualnym.
Co było trudniejsze dla młodych ludzi? Izolacja czy przeciwnie - powrót do szkół? Wiele się słyszy o tym, że część młodzieży nie chciała wracać w szkolne mury
Ten czas pokazał, że świat wirtualny nie jest nienormalny tylko jest inny i dla części osób jest błogosławieństwem, a dla części przekleństwem. Przekleństwem jest dla tych, którzy chowają się przed problemami życiowymi świata realnego w świat wirtualny, a błogosławieństwem jest dla tych, którzy nie są w stanie w pełni funkcjonować w świecie realnym i świat wirtualny jest pomocą w kontakcie ze światem rzeczywistym.
Jeśli mamy dzieci z diagnozą ze spektrum autyzmu, to one będą świetnie funkcjonować w nauczaniu zdalnym, natomiast w momencie kiedy mają iść do szkoły, nawet jeśli mają tam dodatkowego, indywidulanego pedagoga, to kontakt z rówieśnikami w klasie jest generalnie trudny, bo takie osoby czują się niezrozumiane. Ale to tylko przykład. Bo są różne dysfunkcje utrudniające kontakt z drugim człowiekiem, a to generalnie jest tak, że dzieci z dysfunkcjami stają się w szkole kozłami ofiarnymi. Kiedy mamy 10 zdrowych, a jeden jest słabszy, to można się z niego śmiać - np. że Jaś dziecinnie sepleni. Jaś jeśli tylko będzie mógł, będzie wyładowywał agresję na innych, jeśli oczywiście nie jest najmniejszy, najsłabszy. W tym przypadku świat wirtualny zbliży Jasia do normalności, bo ta bariera bycia pośredniego jest wtedy dla niego korzystna. Odnotowaliśmy też niemałe grono dzieci, które w nauczaniu wirtualnym miały lepsze wyniki nauczania niż pozostałe osoby.
Kolejną grupę tworzą osoby, które mają jakieś problemy, ale niekoniecznie w kontaktach z innymi, i też uciekają do nowych technologii. Są badania wskazujące, że duża grupa ucieka do sieci, bo nie ma innych, pozytywnych wzorców poza internetem - w życiu realnym. Ucieczka do sieci jest zapełnieniem pustki. Często dzieje się tak, kiedy w domu jest przemoc, uzależnienie, niepełna rodzina. W sieci jest łatwiej znaleźć coś, co może pomóc zapełnić pustkę czy problemy, które z tego faktu wynikają.
Czy rodzice są świadomi problemów swoich dzieci? Czy trafnie je rozpoznają?
Większość rodziców jest świadoma problemów swoich dzieci i potrafi je rozwiązywać. Jednak czasem rodzice źle rozpoznają pewne zachowania, jakie przejawia młodzież. Dorośli często nie rozumieją realiów korzystania ze świata wirtualnego - nie jest sposobem zupełnie odciąć dziecko od internetu, bo tam toczy się istotna część jego życia, przez Internet są realizowane kontakty rówieśnicze.
Mieliśmy taką sytuację: mała miejscowość na Podbeskidziu, trzynastolatka. Przychodzą rodzice i mówią: ona jest uzależniona od telefonu. Dziecko we łzach, chce się dowiedzieć, czy faktycznie jest uzależnione. Ona mnie o to zapytała, kiedy została ze mną sama w gabinecie. Okazało się, że rodzice tej 13-latki stwierdzili, że za dużo spędza czasu z nosem w telefonie. Mieli z nią też inne problemy wychowawcze - zaczęła się bawić w małą złodziejkę, zdarzyło jej się ukraść batonik z supermarketu. Rodzice stwierdzili, że jak będą ją "dobrze wychowywać", to ona będzie zachowywać się porządnie. W związku z tym, wysłali ją na wakacje do drugiej małej miejscowości - do cioci i wujka. Na dwa miesiące zabrali jej komórkę, bo stwierdzili: trzeba ją oduczyć. Ten czas miała spędzić bez koleżanek i kolegów. Takie zafundowali jej wakacje. Kiedy to usłyszałem, pomyślałem: jak można tak katować swoje własne dziecko, izolując je z relacji społecznych. Siostra z mężem nie posłuchali rodziców i kupili jej starter do telefonu, by mogła kontaktować się z rówieśnikami, będąc w otoczeniu samych dorosłych.
To przykład na to, że niektórzy rodzicie kompletnie nie rozumieją realiów świata wirtualnego i życia współczesnych nastolatków. Naszym zadaniem było zawarcie pewnego kontraktu między dzieckiem, rodzicami i nami, żeby dziewczynka miała prawo dostępu do internetu przez 3 godziny dziennie. W tym zawierał się czas nauki, w którym szkoła przekazywała materiały i zadania. Te trzy godziny to jest wręcz mało! To jeden z przypadków, kiedy rodzice próbowali stosować rozwiązania, które są absolutnie nieadekwatne do dzisiejszej rzeczywistości.
Inny przykład: przychodzi nauczycielka i mówi, że jej nastoletni syn w wieku 17 lat prawdopodobnie jest uzależniony od gier. A przypadek był taki: chłopak uprawiał sport półwyczynowo - jeździł na rowerze, trenował rano od 6.30 do 7.30 pięć razy w tygodniu. Po treningu szedł do szkoły, po południu też trenował i musiał się bardzo sprężać, żeby w godzinach od 17.00 do 21.00 zrobić wszystkie zadania, bo wtedy mógł sobie pograć. I ona uważała, że kiedy on gra po 2 godziny dziennie, a tygodniowo po około 10 godzin, to on jest uzależniony.
Mieliśmy też inny przypadek, tym razem faktycznie poważny. Chłopak, uczeń szkoły ponadpodstawowej, nie chodził do szkoły, nie wychodził z pokoju, tylko cały czas grał w gry komputerowe. Na tyle zaniedbał obowiązki szkolne, że nie przepuszczono go do następnej klasy i repetuje. W podstawówce nie było z nim żadnych problemów - twierdziła mama. Obecnie tak jest uwikłany w świat gier, że wypadł z ról społecznych. To nie jest bagatelna sprawa. W takiej sytuacji próbujemy nawiązać relację z takim młodzieńcem i, jeśli rodzina nie za bardzo sobie z tym radzi, może spróbować terapeuta. I często się to udaje. Takich przykładów jest wiele. Wtedy albo szkoła, albo rodzice w porozumieniu ze szkołą kierują do nas takiego "osiłka" 16- czy 17-letniego, który nie chce się uczyć, bo ma "ważniejsze rzeczy".
Mamy też takie dzieci, które nie miały w czasie pandemii przestrzeni, żeby wstać z łóżka i włączyć komputer, albo jak włączyły komputer do nauczania zdalnego, to spały albo grały w gry w międzyczasie.
Jakie jeszcze problemy w nastoletnim życiu może generować internet?
Zaobserwowaliśmy, że nastolatki w wieku 11-15 lat nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności w sieci. Problemem jest to, że mają pełny dostęp do sieci, ale kompletnie nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności za to, co robią w intrenecie. W sieci zdarzają się pierwsze zauroczenia, najczęściej damsko-męskie. Te dzieci przy burzy hormonalnej, a są to głównie dziewczynki, potem rok czy dwa lata później chłopcy, zaczynają robić "różne głupoty".
Niektóre z nich mają poważne konsekwencje prawne - np. tworzenie prześmiewczych lub obraźliwych memów z nauczycielami w roli głównej, które są rozpowszechniane wśród uczniów z klasy czy całej szkoły. Dla nauczycieli to z reguły trudne sytuacje. Dla dzieci w wieku 11-15 lat to dobry kawał, kiedy twarz pani nauczycielki ma brzydki wyraz i doklejona jest sylwetka kogoś innego, czasami ma to kontekst erotyczno-pornograficzny. Wtedy szkoła coś musi z tym zrobić. Dylemat polega na tym - co? Czy dziecko powinno zostać ukarane, dostać kuratora sądowego, czy lepiej rozwiązać ten problem na poziomie szkoły. Takie sytuacje to naprawdę nie są odosobnione przypadki! W ciągu jednego dnia wizyt potrafiłem mieć dwa tego typu przypadki, że ktoś zrobił psikusa nauczycielowi i szybko to rozpowszechnił przez komunikatory lub też, że dziecko pokazało się "niezbyt ubrane" koledze czy koleżance.
Czasem rodzic to zauważa i interweniuje: "co ty robisz, przecież ty szkalujesz twoją panią wychowawczynię, albo : "ja tu widzę rozebraną koleżankę, czy kolegę, a ty jesteś przecież takim grzecznym dzieckiem. Co ty oglądasz?" Kiedy sprawa wychodzi na poziom klasy lub szkoły, to w placówce stwierdzają: my musimy tę pornografię zgłosić do organu ścigania.
W poradni obejmowaliśmy opieką 11-14-letnie dzieci, które mają sprawę sądową o demoralizację nieletnich. Kiedy przychodzi takie dziecko, które musi być w sądzie i różne są tego efekty dla jego dobrostanu psychicznego, to zastanawiamy się, czy większą szkodą nie jest wychodzenie z taką sprawą poza szkołę. Nie znam odpowiedzi na to pytanie. ale wiem, że kiedy dziecko dostaje kuratora rodzinnego, ma sprawę w sądzie, to to straumatyzowane dziecko chodzi do nas na terapię, bo ono traci zaufanie do wszystkich: do swoich rodziców, rodziców kolegów, do nauczycieli, szkoły, wymiaru sprawiedliwości, bo po drodze są jeszcze przesłuchania... Na sali rozpraw niekoniecznie podchodzi się do dziecka stosując taryfę ulgową. Tu powinna być dyskusja pomiędzy wymiarem sprawiedliwości: kuratorami sądowymi, terapeutami, pedagogami szkolnymi, dyrektorami szkół, czy lepiej jest taką 11-14-letnią osobę ukarać, żeby jej koledzy i koleżanki nie wpadli na ten sam pomysł, czy próbować to łagodnie potraktować, to znaczy uświadamiać rodzicom w danej klasie, że tym razem to była Kasia, a jutro to może być mój Wojtuś, albo mój kochany Jasiu. To jest sprawa i dla pedagoga szkolnego i dla wychowawców, którzy powinni uświadamiać dzieciom powagę sytuacji.
Żeby nie było tylko tak ponuro, ostatnio mieliśmy też taką sytuację, że 14-latek był świadkiem, jak jego mama rozmawia z kimś przez telefon. Ten ktoś mówił, że chce coś załatwić w banku i chce jakieś dane. Syn powiedział do mamy: absolutnie nie dawaj przez telefon żadnych danych! Dzieci sprawnie poruszają się po świecie wirtualnym. Potrafią też korzystać z informacji typu: "nie dotykaj bo się sparzysz". Dzieci potrafią być zorientowane i mądrze poruszać się we współczesnym świecie. Nie tylko mamy przejawy niedojrzałości adekwatnej do wieku. Dlatego edukowanie dzieci w szkołach jest bardzo ważne i potrafi przynosić efekty.
Jak rozpoznać, że z dzieckiem dzieje się coś niedobrego?
Mieliśmy przypadek 17-letniego chłopaka, który ostro ćpał: brał amfetaminę, równolegle środki nasenne. Zaczął zasypiać na lekcjach. Wówczas wyszło na jaw, że bierze narkotyki. Ojciec zastanawiał się: jak to się stało, że to przeoczyli z żoną i dopiero po dwóch latach zorientowali się, po otrzymaniu informacji ze szkoły, że syn bierze. A on od 15 roku życia sprawdził już całą tablicę Mendelejewa: były marihuana, opiaty, LSD, amfetamina... Ojciec zastanawiał się: "co myśmy źle zrobili".
Inny przykład: 9-latek - dziecko zemdlało, bo od roku wąchało różne substancje zapachowe. Zaczęły znikać perfumy, dezodoranty, środki zapachowe do toalet. Chłopak nie wzorował się na kolegach, wymyślił to sam. I nie zdarzyło się w to żadnej patologicznej rodzinie - wychowywał się z obojgiem rodziców, a matka była pedagogiem z wykształcenia. Zauważono, że coś jest nie tak dopiero, kiedy zemdlał. Wcześniej jedynie dostrzeżono, że środki zapachowe zbyt szybko się kończą. Rodzice najpierw myśleli, że używa ich starsza córka.
Dlaczego rodzice nie zauważyli problemów obu chłopaków? Bo był osłabiony kontakt na płaszczyźnie rodzic-dziecko. Myślę, że nie jest to tak istotne, że dzieci nas kłamią. Tylko ważne jest, co zrobimy jako system rodzinny w momencie, kiedy jakieś szkodliwe zachowanie wychodzi na jaw, by zastopować to odpowiednio wcześnie. Niezależnie od tego, czy to jest zbyt długie przebywanie w intrenecie, które zabiera przestrzeń do życia "w realu" czy narkotyki. Ważne, że szybko się to rozpozna przed fazą uzależnienia pełnoobjawowego. Większość z nas w wieku dorastania eksperymentuje. Potrzeba eksperymentowania jest normalnym momentem rozwojowym. Każdy z nas w tym wieku coś sprawdzał. I nie podlega to restrykcyjnym, policyjnym zachowaniom rodziców, bo to jest wręcz szkodliwe.
W takim razie w jaki sposób rodzic powinien być czujny? Jak powinien reagować?
Trzeba obserwować i reagować, kiedy dziecko w krótkim czasie coś zmienia w swoim życiu - np. styl ubierania, styl życia - zaczyna się częściej zamykać w pokoju, zmieniło kolegów na bardziej "podejrzanych", zaniechało pewnych zachowań prozdrowotnych, które przejawiało wcześniej - np. uprawiania sportu. Oczywiście także wtedy, kiedy zaczyna wagarować, opuszcza się w nauce. Nie powinno się sprawdzać po kryjomu jego komórki i komputera. Myślę, że intuicja rodzicielska - szczególnie matek, ale ojcowie też mają tu coś do powiedzenia, podpowiada nam, kiedy rozwój jest w miarę normalny, nawet jeśli dziecko nie chce z nami rozmawiać. Czujemy też że coś jest nie tak, kiedy jego zachowanie budzi nasze wątpliwości.
Jeżeli dziecko przechodzi ze szkoły podstawowej, w której się uczyło przeciętnie bądź dobrze, do szkoły średniej, gdzie nagle jest znacznie gorzej, to należy pamiętać, że pierwszy rok może być gorszy, wiąże się to ze zmianą szkoły, środowiska lub klasy. Ale jeśli to "gorzej" oznacza, że nagle nauczyciel zwraca uwagę, że dziecko w ciągu ostatniego miesiąca było np. tylko jeden dzień w szkole, to powinno to być powodem do obaw. Rodzic powinien wiedzieć takie rzeczy.
Trzeba ustalić z dzieckiem, które jest coraz starsze, na ile ma prawo być autonomiczne, a na ile rodzice mają prawo wiedzieć co ono robi np. na komputerze czy smartfonie, albo po szkole. Jeżeli nie ma podejrzeń, że coś może być nie tak, to jest okej. Ale jeśli zaczyna być coś niepokojącego, to wtedy trzeba wdrożyć rodzicielską kontrolę, np. na prywatnym sprzęcie dziecka, ale nie samemu. Nie ma uniwersalnych środków wychowawczo-zaradczych. Każda sytuacja jest trochę inna. To wszystko zależy, na ile system rodzinny w danym przypadku jest koherentny i jest w stanie pomóc dziecku.
Podstawowym remedium jest odbudowywanie więzi rodzinnych?
Tak, jeśli tylko jest potencjał do lepszego funkcjonowania rodziny to to jest kluczowe, ale to jest sytuacja mniejszości naszych pacjentów i ich rodziców. W poradni jesteśmy po to, by pomóc wzmacniać te więzi, które są nadszarpnięte skutkiem życia pełnego stresu. Jakie znaczenie ma praca nad relacjami? Np. kiedy ojciec przyjeżdża z synem na terapię. Wówczas to nie tylko chodzi o to, żeby on tu z nim przyjechał. Oni wtedy mają czas pogadać ze sobą te 10-15 minut, co normalnie byłoby niemożliwe. Dzięki temu więź się odbudowuje i ten chłopak wykona normalną pracę w terapii. A nie, że "zrobi nas wszystkich w konia" by uśpić naszą czujność i mieć spokój. To jest szansa, że on za parę lat będzie patrzył na swoje obecne zachowanie jak na głupie błędy.
Przyszła do mnie kiedyś matka chłopcem między 8 a 12 rokiem życia z dysgrafią, kłopotami z pisaniem. Kazałem mu powiedzieć coś o swojej rodzinie, wymienić jej członków. On na to, że jego rodzina to "mama, ja i pies". Z kontekstu wyniknęło jeszcze, że ojciec nie spełniał w ogóle funkcji rodzicielskich. W tej 20-30 procentowej grupie osób z różnymi dysfunkcjami, to że dziecko zmaga się z czymś, jest związane właśnie z zaburzeniem funkcji rodzinnych.
Na wizytę do mnie przyszło kilka matek samotnie wychowujących dzieci, podziwiałem je, że starają się być dzielne i radzić sobie z dziećmi, ale jak są same, to mają bardzo ograniczone możliwości. Takie traumy dziecięce typu rozwód, przemoc, uzależnienie, które występowały na wcześniejszym etapie rozwoju dziecka, wychodzą po 2 czy 5 latach. Wtedy dzieci częściej się okaleczają lub wykazują inne autoagresywne zachowania.
Opowiem pani o sytuacji, która jest dla mnie emocjonalnie bardzo ważna. Przyszła do mnie 17-latka z babcią, która pełniła dla niej funkcję rodziny zastępczej. Jej matka jest narkomanką. Dziewczyna, kiedy miała 5-7 lat, opiekowała się rodzeństwem, bo matka się prostytuowała i zbierała pieniądze na narkotyki. Niespecjalnie interesowała się nią i siostrą. Potem kiedy dziewczynka już trochę dorosła, też nie było jej łatwo. Trafiła do ośrodka szkolno-wychowawczego. Ostatecznie nie chciała być z matką. Najpierw trafiła do ciotek, a potem do babci. Sytuacja była trudna. Kiedy przyszła do mnie, zapytała: panie doktorze, czy pan uważa, że ja się dobrze sama wychowałam? 17-letnia dziewczyna, która ma wiele trudności ze sobą, zapytała mnie, czy z tego, co mi opowiedziała wynika, że jest "w miarę normalna". Jeśli takie osoby jak ona będą "w miarę normalne", to będzie to też zasługa tego typu poradni jak nasza.
Czasami mówimy, że powinniśmy się zająć przede wszystkim rodzicami, bo dziecko jak tylko samo zostanie, to ono sobie poradzi. My jesteśmy po to, by się zorientować i próbować sami, albo z innymi instytucjami, tak ustawić te puzzle, żeby to miało jak najlepszy efekt dla dziecka. Bo podstawową naszą misją jest świadome pomaganie, żeby - czy to dzieci czy dorośli - lepiej funkcjonowali psychologicznie lub psychiatrycznie i społecznie. Naszym zadaniem jest to, żeby na bazie zasobów, które mają, funkcjonowali lepiej. Na pewno - i cały czas to powtarzamy - najlepszym lekarstwem na wszelkie problemy jest zdrowa rodzina. To " taka" tabletka, która jest bardzo deficytowa. Ale wszyscy pracujemy nad tym - rodzina, my jako terapeuci i szkoła jako przestrzeń nauki życia społecznego, do tego żeby pokolenie, które wzrasta, było jak najmniej straumatyzowane.
Jak wyglądała wasza współpraca z pedagogami szkolnymi? Czy spora część pacjentów była kierowana właśnie przez szkoły?
Istotna część naszych pacjentów jest kierowana przez szkołę. To generalnie jest dobre zjawisko - my potrzebujemy tworzenia takich zespołów interdyscyplinarnych. Ma to mieć podstawy prawne właśnie w postaci poradni psychologicznej dla dzieci i młodzieży, stąd też pisaliśmy do szkół o współpracę.
Jesteśmy po to by wspierać system rodzinno-szkolny, z naciskiem na rodzinny, chodzi o instytucje zewnętrzne - np. poradnie psychologiczne dla dzieci i młodzieży, inne poradnie, czy świetlice socjoterapeutyczne, które są w wielu miastach, są w stanie wnieść dzieciom do życia jakąś strukturę społeczną i normalność. To rzecz, o którą w Pszczynie próbujemy się starać, by aspekty socjalne na rzecz dzieci czy dorosłych, mogły być lepiej rozwijane. Tu potrzebne jest wsparcie samorządu na rzecz organizacji pozarządowych. Mamy porównanie z innymi miastami - Czechowicami, Bielskiem czy Żywcem. Uważamy, że jeżeli gmina inwestuje złotówkę w pomoc społeczną, to organizacja jest w stanie to pomnożyć razy dwa. Jesteśmy w stanie dać dwa razy tyle. To nasza myśl przewodnia, my się chętnie włączamy do czegoś, co gminy zainicjują. Chętnie będziemy współtworzyć na tym terenie takie inicjatywy, jeśli np. gmina Pszczyna czy inne samorządy też będą wychodzić z inicjatywą. Np. jadłodzielnię prowadzimy z parafią ewangelicką, która ten projekt zainicjowała. Ważna jest współpraca i wsparcie samorządu.
Czy młodzi ludzie sami dostrzegają swój problem i chcą sobie pomóc, czy to jednak rzadkość? Jak często sami idą do pedagoga szkolnego i mówią, że sobie z czymś nie radzą?
Bywają dzieci zdrowsze od swoich rodziców, ale częściej jest jednak odwrotnie. O to, czy chodzą do pedagoga same z siebie, należałoby zapytać pedagogów szkolnych. Ale u nas się raczej nie zdarza, żeby 15-latek przyszedł tu sam, bo nie może - musi być z rodzicem, musi być zgoda. My bardziej mamy taki problem: jak rodzice nie są razem, to czy rodzic zgodzi się na to, żeby dziecko chodziło na terapię. I tu mamy bardzo różne doświadczenia, czasami musimy korzystać z sądu rodzinnego, który orzeknie, że wbrew woli rodzica dziecko może uczęszczać do terapeuty. Czasami młody człowiek jest niestety obiektem walki między rodzicami.
W jakiej kondycji jest pomoc psychologiczna dla młodych ludzi w naszym mieście, regionie i w ogóle w Polsce?
Według nowego rozporządzenia Ministra Zdrowia w Polsce od niedawna funkcjonuje pomoc psychologiczna i psychiatryczna trzystopniowa. Wprowadzono ją na przełomie 2019 i 2020 roku. Teraz opieka nad dziećmi i młodzieżą jest diametralnie inna niż kilka lat temu.
Żeby mieć świadomość, jaka była sytuacja wcześniej na rynku pomocy psychologicznej dla młodych ludzi, to trzeba powiedzieć, że tylko od kwietnia 2021 roku w woj. śląskim nieodpłatna pomoc wzrosła przynajmniej 10-krotnie! I jeszcze wzrośnie pewnie z 2 razy, bo będą 2 następne konkursy NFZ na obsadzenie placówek poradniami psychologicznymi. To zmienia całkowicie sytuację na tym rynku.
Pierwsze konkursy na terenie woj. śląskiego były właśnie w tym czasie. Poradnie powstawały od kwietnia 2020 roku - akurat kiedy zaczęła się pandemia. Powstało ich około 10. Miejsc na poradnie w województwie było między 20 a 30 - taki był plan NFZ. W pierwszym rozdaniu zagospodarowano około 1/3 tych miejsc na poradnie. W 2021 roku Fundacja Błękitny Krzyż dostała możliwość otwarcia poradni w Pszczynie, Buczkowicach, Żywcu - w trzech różnych powiatach. Niestety od października 2021 roku z powodu błędu w aplikacji do konkursu, NFZ odebrał nam kontrakt w Pszczynie. Warto dodać, że my wcześniej przez 2,5 roku zajmowaliśmy się dziećmi i młodzieżą nieodpłatnie, bez kontraktu NFZ. Mogliśmy sobie na to pozwolić jako fundacja. Podstawową zasadą, jaką się kierujemy przez 28 lat działalności Fundacji, jest pomaganie osobom za darmo.
W jakim znaczeniu zmieniła się całkowicie sytuacja na rynku pomocy psychologicznej oprócz tego, że oferta stała się szersza?
Do niedawna z pomocy psychologicznej i psychiatrycznej korzystały tylko bogate rodziny - tylko i wyłącznie. Np. w Pszczynie mamy kilka gabinetów prywatnych. Od niedawna - najpierw Błękitny Krzyż, a od grudnia 2021 roku przychodnia Hipokrates zaopatruje w taką pomoc tych, dla których pieniądze były istotnym problemem. Mogą oni otrzymać pomoc bezpłatną.
Opowiem pani dramatyczną dla mnie sytuację z początku kwietnia, kiedy przyszła matka 17-latki i mówi, że czekała, kiedy będziemy otwarci. Powiedziała mi: "moja córka chciała popełnić samobójstwo, gdy miała 15 lat. W związku z tym znalazła się w szpitalu w Sosnowcu i potem zalecono nam psychoterapię. Ja dałam dziecko do nieodpłatnej poradni, ale powiedziano mi, że oni mają tylko na raz w tygodniu, a za drugi raz muszę płacić. Przez te 2 lata wydałam 8 tysięcy złotych na psychoterapię córki".
Teraz pomoc jest powszechniejsza. Poradnia w Pszczynie przez kilka miesięcy swojej działalności - od kwietnia do końca września 2021 roku - pomogła ponad 200 dzieciom z powiatu pszczyńskiego. Rynek prywatny miał w tym okresie mniej pacjentów. Duża część tych osób nie skorzystałaby z odpłatnej pomocy. Część rodziców jest motywowana przez pedagogów szkolnych do rozwiązywania problemów dzieci. Te osoby, które mają nacisk zewnętrzny tym bardziej nie pójdą na prywatną wizytę, tylko do poradni, na fundusz zdrowia.
Przed wakacjami, w maju rozesłaliśmy informację mailową poprzez gminy i szkoły maile do wszystkich rodziców na terenie powiatu pszczyńskiego i żywieckiego, że taka poradnia jak nasza istnieje. Dzięki temu każdy rodzic mógł się zastanowić, czy radzi sobie wychowawczo ze swoim dzieckiem, czy nie. Taką akcję powtórzymy w najbliższym czasie przy okazji nowej poradni uzależnień behawioralnych dla dzieci i młodzieży. Uważamy, że rodzice za mało interesują się swoimi dziećmi z różnych przyczyn. My jesteśmy bardzo otwarci na to, by rodzice korzystali z możliwości pomocy dla swoich dzieci i żeby zastanawiali się, czy jakieś formy funkcjonowania są adekwatne czy nie. Rodzice teraz wiedzą, że mają gdzie się zwrócić o pomoc, także wtedy, kiedy nie są pewni, czy dziecko jej potrzebuje. Ważne jest to, aby nie myśleli, że dzieci nie mają w ogóle nie korzystać z Internetu bo to absurd. Jeśli mają wątpliwości, czy dziecko problemowo korzysta z sieci, czy nie, to lepiej, aby tu przyszli.
Rozmawiała Ada Ryłko / czecho.pl
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.